niedziela, 30 września 2018

Od Czeslava CD Nory

Patrzyłem na Miśka, jak na idiotę, którym z resztą był.
- Imbecyl - mruknąłem i wbiłem twarz z powrotem w poduszkę - Zamknij okno, bo zimno.
- Może byś się ubrał, a nie świecisz gołym dupskiem - warknął szwab
- Mam bokserki - odburknąłem - Z resztą nie latałbym przy Tobie z gołym tyłkiem, bo jeszcze byś się podniecił
- Ty mała... - zaczął Misiek
- No już już spokój - dobiegł do mnie głos Nory
Odwróciłem się i ujrzałem, jak drogę między mną, a Michaelem oddziela zgrabne, niczego sobie ciałko. Uśmiechnąłem się pod nosem i podparłem na łokciu.
- Ależ nie przerywaj mu - zwróciłem się do dziewczyny -  niech nazywa swojego curaka jak chce, ja tam nie ingeruję w te sprawy
- Doigrasz się, kiedyś rudzielcu! - warknął
- Z pewnością - ziewnąłem i przewróciłem się na brzuch
- Wstałbyś chociaż - pffyfnął - Nora do Ciebie przyszła, a ty co?
Mój lekko zrauszowany umysł przetwarzał tę informację, przez kilka długich chwil. Przyszła do mnie? Nora? Ktooo? Czekaj... przecież tam stała... Spojrzałem lekko w ich kierunku. SHIT! Faktycznie tam była. Zerwałem się szybko do siadu, aż zakręciło mi się w głowie i walcząc z kołdrą zakryłem się szczelnie.
- Hej Nora! - wyszczerzyłem się szeroko
Michael przewrócił tylko oczami i pochylił się nad walizką.
- Nie mam pojęcia ile wczoraj wypiłeś, ale spróbowałbyś chociaż wrócić do rzeczywistości.
- Wcale nie piłem! - odpowiedziałem z automatu
- Oczywiście, masz w końcu boskie usta! - zarechotał - pijesz wodę, a w środku zamieniają się w promile, ale w końcu piłeś wodę!
- Nie zaprzeczam i nie potwierdzam - mruknąłem ciaśniej zgniatając kołdrę
- I czego się kryjesz? - mruknął podnosząc głowę do góry - Gdy Nora tu weszła to leżałeś rozwalony, jak święty turecki... mam nadzieję, że za bardzo nie ucierpiałaś
- Jestem przyzwyczajona do takich widoków - powiedziała
- Co??! - powiedzieliśmy prawie jednocześnie
- Noooo - Nora cofnęła się o krok od tego nagłego ataku - za każdym razem Ches śpi w bokserkach, więc już mnie to nie dziwi...
- Nieeee wnikam - powiedział przeciągle Michael kręcąc głową - WDŻ, oj zdecydowanie WDŻ się szykuje
- Co? - zmarszczyłem nos
- Gówno - chłopak wyprostował się zakładając dłonie na biodra - Jak tylko wrócę to będę musiał wypełnić obowiązek starszego brata i przeprowadzić lekcję WDŻ
- Pogięło Cię do reszty? - mruknąłem
- To z troski o Ciebie dzieciaku - zacmokał głośno - Nie możesz przed każdą laską świecić jajami!
- Przestań - syknąłem
- Nie przestanę! Jeszcze mi dziecko do domu sprowadzisz!
- Mówisz, jakbym miał zajść w ciążę i puszczać się na każdym rogu - warknąłem
- Może i sam w ciążę nie zajdziesz, ale przyczyną jej jesteś! - Michael wskazał na mnie palcem - I tak cieszę się, że mam Ciebie, bo łatwiej upilnować jednego ptaszka, niż całą chmarę
- Jesteś pojebany
- Może tak, może nie, ale w Szkocji nie pozwolę Ci na żadne nocne eskapady! Nie daj Boże, oby tylko tutaj nie pozostało po nas kilka małych czechów
- Daj, że już spokój - schowałem twarz w kołdrze
- Wstydź się jebako jeden! Noruniu wybacz za tę scenę, ale ja już nie wiem, jak do niego mówić. Mam nadzieję, że przynajmniej względem Ciebie jest grzeczny
- O-oczywiście, że jest - powiedziała po chwili
- Oby tak było... No dobrze, ja lecę jeszcze do pracowni po moje rzeczy... ech będzie mi brakować tego miejsca. Ciekawe jak to będzie tam wyglądać.
- Będzie cudownie - burknąłem - w końcu własny pokój
- Zatęsknisz jeszcze, oj zatęsknisz - powiedział chłopak zamykając za sobą drzwi
Odwróciłem głowę wbijając wzrok w ścianę. Nie wierzę, że śmiał poruszyć przy niej takie tematy. Przełknąłem ślinę i wykrztusiłem
- Nie stój tak, siadaj, gdzie chcesz
Po chwili poczułem, jak materac lekko się ugina, gdy dziewczyna na nim usiadła. Spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Ciągle nie mogłem pozbyć się wrażenia, że moja twarz przypomina teraz dorodnego buraka.
- Jak się czujesz po wczoraj? - zapytałem w końcu
- Nie najgorzej - powiedziała - rano tylko, trochę głowa mnie bolała i każdy dźwięk brzmiał jakby był tysiąckrotnie zgłośniony
- Czyżby chłopaki dali Ci się we znaki? - mruknąłem
- Owszem, Nitro nakurwiał w poidełko jak pojebany - zaśmiała się cicho - mały, rudy i głośny zupełnie, jak ty!
- Dzięki.... Zatęsknisz za nimi
- Co? - spytała zdezorientowana
- Nooo, bo przecież wyjeżdżasz i nie zabierasz chłopaków ze sobą
- Ach... nie pomyślałam o tym - mruknęła
- Ja za to owszem - usmiechnąłem się lekko - Przyniesiesz ich do mnie i ja się nimi zajmę, z resztą Immi i tak nie będzie, więc mogą tutaj na spokojnie być
- To dobrze, a co z wyjazdem?
- Zapakuję ich do transporterka i tyle... nie mają wyjścia, muszą przetrwać drogę
- Mam nadzieję, że nic im się nie stanie
- Też mam taką nadzieję - znowu odwróciłem wzrok, czułem się w jej towarzystwie jakoś dziwnie, tym bardziej, że siedziałem półnagi. Ścisnąłem mocniej kołdrę.
- Zimno Ci? - zapytała - może się ubierz
- Nie ma takiej potrzeby - powiedziałem zaciskając pięść na materiale
- Przecież widzę  mruknęła - Tylko nie mów, że się mnie wstydzisz!
- Nie wstydzę się! - zaprzeczyłem szybko, jednak wewnętrznie poczułem ukłucie w brzuchu
- To o co chodzi? O wczorajszy wieczór?
- O nic nie chodzi - powiedziałem - po prostu dopiero wstałem i no...
- Yhyyyym w porządku
Spojrzałem na nią i od razu przypomniało mi się jak wczoraj wieczorem staliśmy na dworze wtuleni w siebie... Ech, ile bym dał, żeby było tak też teraz. Spuściłem głowę i ponownie wbiłem wzrok w ścianę. Głupie pijackie zachowanie i tyle, na trzeźwo w życiu byście tego nie zrobili. Jesteście tylko znajomymi.
- To dzisiaj wylatujesz? - przerwałem ciszę
- Tak
- O której?
- Za trzy godziny - powiedziała
- Odprowadzę Cię, pomogę Ci z bagażami
- Ale nie musisz... naprawdę - odrzekła
- Wiem, ale chcę - mruknąłem - przejdę się trochę, dobrze mi to zrobi
- Jak chcesz...
Poczułem jak dziewczyna przysunęła się  bliżej mnie i po chwili usłyszałem głośne westchnięcie. Odwróciłem głowę w jej stronę i wbiłem wzrok w te zielone oczy.
- Jesteś głupkiem
- Co? Dlaczego? - te słowa zabolały mnie jak nigdy
- Bo dziwnie się zachowujesz i nie chcesz powiedzieć, o co chodzi tylko siedzisz jak taka larwa.
- Bo jestem larwą - burknąłem
- Wcale nie jesteś larwą! Jesteś głupkiem i tyle.
- Pffff
- Dobra Ches - powiedziała i wstała - wracam do siebie, ubierz się i przyjdź do mnie
- Ale...
- Do zobaczenia - uśmiechnęła się i wyszła.
Siedziałem tak przez kilka minut ślepo wbijając wzrok w drzwi, które zamknęły się za dziewczyną. No tak, zachowujesz się dziwnie. A jak mam się zachowywać, gdy jestem świadom tego, że za kilka godzin zostanę sam? Nora wyjedzie i wróci po Sylwestrze, ten patafian też wybywa. Jedyne co to, ta przeprowadzka do szkockiego oddziału... podobno ma być ta Wigilia wspólna, więc może też ktoś tam został... ale coś czuję, że raczej będą sami nauczyciele i woźni, którzy zostali na miejscu. Jakoś nie za specjalnie pasuje mi wizja takich świąt. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Szybko podniosłem wzrok spodziewając się dojrzeć znajomą twarz dziewczyny, jednak się zawiodłem. To tylko menda.
- Już ją wystraszyłeś? - zapytał popychając drzwi biodrem
- Na to wygląda - westchnąłem padając na plecy
- Dlaczego mnie to nie dziwi - westchnął i rzucił na łóżko wszystko, co przyniósł, czyli całe naręcze farb, płócien i innych gówien.
- Masz zamiar to wszystko ze sobą zabrać? - mruknąłem
- Owszem, część zabiorę do domu i tam zostawię, a część zabieram do Szkocji.
- Ty będziesz musiał zanieść, gdzieś te bagaże, co mają Ci zabrać, czy zostawiasz je tutaj?
- Znoszę do portierni, a co?
- Tak z ciekawości pytam.
- Ktoś oprócz Ciebie zostaje? - zapytał chłopak
- Nikt znajomy - mruknąłem - Kilku pierwszaków i czwartoklasistów i z tego, co wiem tylko jeden jedzie do Szkocji.
- Och... to słabo, nie zwariujesz tutaj?
- A mam wyjście?
- Zawsze możesz jechać ze mną, już Ci mówiłem - zaczął pakować tubki z farbą do płóciennego worka
- Nie będę się pchał do Twojej rodziny na święta - mruknąłem
- Już Ci mówiłem, że byliby zachwyceni
- Jeszcze by nas wzięli za parę! Co to to nie!
- Głupi jesteś...
- Już to dzisiaj słyszałem - mruknałem
- Bo jesteś! - chłopak pokręcił głową - Chcesz to sobie siedź tutaj sam, ja już swoje powiedziałem.
- I dobrze!
Odwinąłem się z kołdry i wstałem powoli, gdy tylko moje stopy zetknęły się z zimną podłogą wzdrygnąłem się cały. Po plecach i karku przeszedł dreszcz, który sparaliżował mnie na chwilę. Schyliłem się po spodenki, które leżały na podłodze i zacząłem wzrokiem szukać koszulki.
- Kiedy wracasz bro? - zapytałem
- Zobaczy się, może przed Sylwestrem, może po, a co? Już tęsknisz?
- Chciałbyś... chcę wiedzieć, jak długo mam wolną chatę - prychnąłem
- To się zobaczy.
- Jedziesz dzisiaj, czy jutro?
- Jezu, czy ty masz coś z pamiecią? Pytałes mnie już rano... DZISIAJ
- No dobrze dobrze - przewróciłem oczami i wciągnąłem na siebie koszulkę - To pakuj się, a ja wychodzę.
__________________________________________

Stanąłem przed jej drzwiami i delikatnie zapukałem wbijając wzrok w stopy. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich złotowłosa
- Jesteś - uśmiechnęła się
- Przyszedłem po chłopaków - powiedziałem - zabiorę ich do siebie, a potem możemy powoli się zbierać na lotnisko
- W porządku - odsunęła się wpuszczając mnie do środka
- To... jak się czujesz? Jesteś tutaj najprawdopodobniej ostatni raz...
- W porządku
- Heh
- A ty kiedy się przenosisz do Szkocji? - zapytała
- Mamy wyjazd za 4 dni - odpowiedziałem
- Ooo to jeszcze przed świętami
- Owszem, chcą nam na miejscu zrobić uroczystą kolację... wiesz, żebyśmy nie byli sami w ten czas. Miłe z ich strony, ciekawe, czy będą prezenty.
- Pewnie tak - uśmiechnęła się
- A ty? Kiedy wracasz?
- Po sylwestrze, czyli za jakies dwa tygodnie
- Długo...
- Nie tak źle...
- Dobra, to ja biorę chłopaków - powiedziałem łapiąc za klatkę - I zaraz jestem z powrotem!
- W porządku, ja już powoli zniosę na dół bagaże i będziemy mogli od razu iść... Tylko ubierz coś ciepłego!
- Dobrze, dobrze - uśmiechnałem się mijając ją z chłopakami
Schodziłem powoli schodami wpatrując się w małe myszaki, które schowały się do domku. To teraz jesteśmy skazani na siebie. Obyście tylko głośno się nie zachowywali to przeżyjemy wszystko. Ech i podróż samolotem...
____________________________
Kopnąłem mocno w drzwi kilka razy, aż menda ich nie otworzyła
- Pojebało Cię?! - warknął - nie mogłeś po prostu zawołać
- Sorry, tak jakoś nie miałem ochoty się odzywać
- Idiota
- Imbecyl
Minąłem go i postawiłem klatkę na stoliku
- Możesz zamknać Immi w kiblu, żeby nic im nie zrobiła?
- A ty nie możesz wsadzić ich do kibla?
- Nie ma mowy - mruknąłem - przeziębią się, z resztą wychodzę i nie wiem, o której wrócę, więc nie chcę, zeby siedzieli w zimnym przez tyle czasu
- Czyli mam rozumieć, że widzę Cię po raz ostatni w tym roku?
- Na to wygląda
Nastała chwila niezręcznej ciszy, że żaden z nas nie wiedział, co powiedzieć. Myślę, że Misiek czuł to samo, co ja... w głębi serca będzie mi go brakować i najprawdopodobniej nie będziemy już razem mieszkać... Podniosłem głowę i nasz wzrok się spotkał
- Miło było dzielić z Tobą powierzchnię mieszkalną - mruknąłem
- Wzajemnie, chociaż za tymi gaciami i skarpetkami tęsknić nie będę - odmruknął
- A ja za tym jebanym sierściuchem
- Spierdzielaj
- Nie udław się kłakiem - mruknąłem i wyszedłem z pokoju
Inne klasy, inne mieszkania, inny kraj... wszystko się zmienia. Przyspieszyłem kroku i dosłownie zbiegłem po schodach. Na dole przy wejściu czekała już Nora z małą walizeczką.
- To wszystko? - zdziwiłem się - Nie masz nic więcej?
- Nope - uśmiechnęła się lekko
- W porządku... więc chodźmy - mruknąłem - Chodźmy na autobus, będzie szybciej.
- Chciałeś się przejść podobno.
- Ale zamarźniesz - westchnąłem
- Nie martw się tym, jak będziemy szli to będzie mi ciepło
Spojrzałem na dziewczynę. Bardzo dobrze wiedziałem, że kłamie. Czyżby też chciała, jak najbardziej opóźnić moment rozstania/
- Nie ma mowy - zaprzeczyłem - Idziemy na autobus, posiedzimy na lotnisku w ciepłym... mam nadzieję.
- No dobrze...
Wziąłem od niej walizkę i pociągnąłem. Twardy, zbity śnieg sprawiał, że ciągniecie było wręcz nieodczuwalne. Szkoda... mógłby być bardziej miękki, wtedy wszystko trwałoby o wiele dłużej...


<Nora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt