środa, 10 października 2018

Od Czeslava CD Nory

Przygryzłem lekko wargę i wbiłem dłonie w kieszenie spodni, gdy dziewczyna się ode mnie oderwała. Patrzyłem jak bez problemu przechodzi przez ostatnią odprawę. Przeniosłem ciężar ciała na prawą nogę i lekko przekrzywiłem głowę. Byłem pewien, że za chwilę się odwróci. Chciałem pożegnać ją gorącym uśmiechem i życzyć bezpiecznej i spokojnej drogi... ale tak się nie stało. Nawet się na chwilę nie zatrzymała... Poczułem się jak w jakimś tanim teledysku, a w głowie dosłownie zaczęła mi lecieć piosenka ,,mad world''. No cóż... gdy zniknęła nie pozostawało mi nic innego, jak po prostu odwrócić się na pięcie i wyjść. Gdy tylko opuściłem budynek momentalnie uderzył mnie przeraźliwie lodowaty wiatr. Skuliłem się w sobie i przycisnąłem mocno ramiona do boków. Rzuciłem krótkie spojrzenie na autobus, który stał w zajezdni i czekał na pasażerów. Szybkim krokiem minąłem go i ruszyłem w powrotną drogę do akademika.

________

Leżałem na łóżku wpatrując się tępo w sufit. Była godzina osiemnasta, a na dworze panowały egipskie ciemności... W końcu była zima, więc nic dziwnego. Wpatrywałem się w cienie gałęzi drzew, które tańczyły po suficie przybierając najróżniejsze kształty. Wokół panowała kompletna cisza, zupełnie jakby cały świat umarł. Jakbym pozostał tylko ja i te drzewa. Przymknąłem oczy i po chwili wyciszyłem się tak bardzo, że słyszałem oddech myrek. Nagle któryś z chłopaków zaczął kichać. Było to dosłownie kilka szybkich kichnięć, które na bank zakończyły się wycieraniem noska. Z zamkniętymi oczami mógłbym powiedzieć, co się u nich działo. Najprawdopodobniej Pax wybrał się na przechadzkę po trocinach. Skąd wiem, że on? Bo myszor poruszał się delikatnie i spokojnie. Nitro wszystko robił szybko. Jednocześnie mógł być to też on, zaspany, świeżo po śnie, obudzony kichaniem. Wątpliwości rozwiało picie z poidełka. Delikatne uderzenia językiem w kulkę, które były wręcz niczym delikatne pacnięcia - to zdecydowanie Pax. Odwróciłem się na bok i wbiłem wzrok w Myszora, który stał na tylnych łapach
- Cześć kolego - powiedziałem
Myra poruszyła nosem i zastygła w bezruchu, za to z domku wychyliła się ruda kulka, która ponownie zaczęła kichać.
- Przeziębiony? - mruknąłem
W odpowiedzi obie myry wbiły do domku i się schowały. Westchnąłem cicho i przeniosłem wzrok na okno. Padał śnieg. Uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem rękę w przestrzeń. Ile bym dał, żeby być teraz na dworze pośród niego. Czuć płatki na skórze, słyszeć skrzypienie, widzieć te pomarańczową poświatę... Podniosłem się powoli i usiadłem opierając się o zimną ścianę. Moje lędźwie wręcz krzyknęły, gdy zetknęły się z nią. Lubiłem zimą wychłodzić ciało, te uczucie chłodu i ten moment,gdy było już tak zimno, że aż robiło się ciepło... Tak bardzo uzależniające... Lubiłem leżeć w przeraźliwie zimnym pokoju na łóżku i w samych bokserkach, trzepiąc się jak ryba wyciągnięta z wody. Wtedy czułem, że żyłem. Zimą praktycznie nigdy nie grzeję w mieszkaniu.
Odszukałem po omacku telefon i odpaliłem go. Mimo, że ekran był ściemniony na maxa nadal strasznie raził. Po chwili przyzwyczajenia, w końcu udało mi się odpalić YouTube i wpisać frazę ,,backstreet boys - christmas time again". Po chwili rozbrzmiały tak dobrze znane mi dźwięki, a na ekranie pojawiła się animacja, którą oglądam od lat. Przymknąłem oczy i słuchałem. Odkąd pamiętam zawsze ta piosenka mi towarzyszyła. Już jako dziecko siedziałem i słuchałem jej zachwycając się teledyskiem. W późniejszych latach mimowolnie stała się swego rodzaju tradycją, podobnie jak kilka innych piosenek, które towarzyszą mi zimowymi wieczorami. Sam nie wiem, kiedy przeniosłem się pamięcią do ulubionego wyobrażenia - las, pełno śniegu, cisza, a pośrodku nich drewniany domek z kominkiem. Wszystko wyłożone drewnem i przyozdobione w świąteczne ozdoby, w kominku pali się ogień, przed kominkiem stoi bujany fotel, na ziemi leży futrzany dywanik ... Westchnąłem cicho, gdy do tego wszystkiego dołączyła choinka z mnóstwem prezentów i stół z dużą ilością jedzenia i talerzy dla gości. Zacisnąłem mocniej powieki, pod którymi zaczęły się zbierać łzy. Tak bardzo chciałbym żeby to wszystko było prawdą. Pewnie teraz, gdzieś te 2000 km stąd Misiek siedzi sobie szczęśliwy z rodziną, bawi się z siostrą, albo pomaga w przygotowaniach do Wigilii, która już za dwa dni... Wszyscy pewnie są tacy szczęśliwi... Zacisnąłem mocniej powieki i przyniosłem się myślami, do nory, która też siedziała wśród swoich. Chociaż pewnie zdecydowanie mniej zadowolona. Założyłem dłonie za głowę i westchnąłem. I co ty Ches zrobiłbyś, gdybyś pojechał z Misiem? Było by przecież jeszcze gorzej. Obcy wśród rodziny. Zbędny nie pasujący element. Wolę już siedzieć sam, niż być skazanym na oglądanie szczęścia innych z bliska... Nie jesteś częścią ich rodziny, nie jesteś częścią niczyjej rodziny, jesteś Sam... Poczułem jak łzy spływają mi po polikach. Przechyliłem się na lewo i ległem na łóżko. Zawinąłem się szczelnie kołdrą i dałem rozchodzić ciepłu, które zaczynało mnie usypiać. Niezawodny sposób. Piosenka zmieniła się na ,,last christmas". Ta też była niczego sobie. Wsłuchiwałem się w tekst, wypływający z ust (o zgrozo cóż za przypadek) Michaela, tyle że George'a...

W ostatnie Święta
Oddałem Ci moje serce
Ale już następnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
Żeby uchronić się od łez
Dam je komuś wyjątkowemu
Twarz kochanka z ogniem w jego sercu
Tajemniczy mężczyzna - ale ty go rozgryzłaś
Może za rok dam je komuś
Dam je komuś wyjątkowemu...

Och gościu, jak ja Cię dobrze rozumiem... Nie dość, że samotny, pozostawiony samemu sobie, to jeszcze ze złamanym sercem. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić nawet w jakim trzeba być stanie, żeby pisać teksty, o złamanym sercu, a później je śpiewać... Za każdym razem jest to jak rozgrzebywanie starych ran i otwieranie ich na nowo. Za każdym każdusieńkim razem... I jeszcze ten tekst zostaje hitem. To już kompletnie przesrane... Jeszcze słyszeć siebie na każdym kroku, idziesz do jednego sklepu, słyszysz siebie, do drugiego to samo i na dodatek w windzie. Gdzie nie pojedziesz, tam ty i twoja piosenka... Masakra, a potem ludzie się dziwią, że piosenkarze popełniają samobójstwa tak często. Westchnąłem i objąłem ręką poduszkę ,, może za rok dam je komuś wyjątkowemu"... I ile lat trwa już te ,, za rok"... Wytarłem oczy i odwróciłem się na drugą stronę. ,, Za rok". Rok to wcale mimo wszystko nie jest tak dużo. 52 tygodnie. Mniej niż 100. ,, Komuś wyjątkowemu"... Głupi Michael... Heh chyba wszyscy Michaelowie mają tę jedną wspólną cechę, że są głupi. Ktoś wyjątkowy nie istnieje. Nie można nikomu ufać, nawet własnej rodzinie. Nie można. Po prostu nie można...
____________

Obudziłem się trzęsąc się z zimna. Po omacku zacząłem szukać kołdry, żeby móc się nią przykryć. Gdy w końcu mi się to udało, skuliłem się w pozycję embrionalną i powoli zacząłem ponownie zasypiać. Zapewne udałoby mi się to, gdyby nie nagły i ostry pisk, którejś z mysz
- EJ! Ej! - wrzasnąłem - Nie lać mi się tam!
Po kilku sekundach piski ustały. Któryś musiał dostać niezły wpierdziel. Westchnąłem cicho i skuliłem się z powrotem. Przymknąłem oczy, będąc gotowym na to, że za chwilę odpłynę... NOSZ SAKRA! CO ZA IDIOTA DO MNIE PISZE?! Ze wściekłością wsadziłem rękę pod poduszkę, żeby znaleźć ten jebany telefon i go wyłączyć. Kiedy w końcu mi się to udało, przyszła akurat druga wiadomość. Ekran się rozjaśnił i wyskoczyło mi... sześćdziesiąt jeden powiadomień o wiadomościach. Shit. Zrezygnowany odblokowałem telefon i odpaliłem najświeższą konwersacje. Pierwsze co mnie uderzyło to selfiak Michaela z siostrą
< Mała to ma szczęście - wystukałem szybko
> Z takim bratem to wiadomka!
< Nie o to mi chodziło. Ma szczęście, że nie jest do Ciebie podobna
> .....
> Zdychaj.
< Nawzajem :)
Przełączyłem okienko na spis wiadomości, żeby zobaczyć, kto tam jeszcze mnie napastuje. Było kilka powiadomień z ogólnych grup, jakaś wiadomość od Chrisa, jedna od Finna, coś od jakiegoś Turka i Nora. Chłopaków i turasa zignorowałem i odpaliłem wiadomości z dziewczyną. Tutaj było najwięcej wiadomości. Musiałem chwilę przewijać zanim dotarłem do ostatniej przeczytanej. Następna była wysłana szesnaście godzin temu.
> Jestem już na miejscu, mam nadzieję, że dotarłeś cały i zdrowy do akademika
> Ches odezwij się, czy dotarłeś... obiecałeś, że napiszesz
> Mam nadzieję, że poszedłeś spać...
Przełknąłem ślinę. Faktycznie zapomniałem się odezwać... ech wracałem prawie trzy godziny z buta, przemarzłem do szpiku kości i poszedłem spać.... Zacząłem czytać następne wiadomości. Teraz było kilka zdjęć z samolotu na ośnieżone góry.
> Takie widoczki.
> Cheeeees? Odezwij się
I tutaj następowała kilkugodzinna przerwa.
> Żałuję, że wyleciałam. Już się zaczęło.
> Tak mnie matka wkurwia, że nawet sobie nie wyobrażasz
> Przed chwilą czepiała się, że walizka stoi za blisko drzwi
> Jakby sama nie mogła przesunąć jej pół metra dalej
> Potem zaczęła gadać, że skoro zostaję na kilka dni
> To może raczyłabym się rozpakować, nie będę żyć przecież na walizkach
> Tak samo było jak wylądowałam
> Ledwo się zobaczyłyśmy, ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w dupę, tylko od razu, że mam się zapiąć
> I już się zaczęło ,,pomogłabyś trochę, albo chociaż porozmawiałabyś ze mną, a nie tylko ten telefon i telefon''
> Ches ja nie przeżyję tyle czasu z nimi
> Przed chwilą zaczęła mi mówić, żebym poszła do fryzjera, bo mam okropny odrost...
I to była już ostatnia wiadomość. Podrapałem się po nosie i zacząłem stukać w klawiaturę
< Ja tam lubię Twój odrost ^^
> Jesteś! Już zaczynałam się martwić, że mi umarłeś
< Wieeeeem, przepraszam.... wróciłem i od razu poszedłem spać
> Och, rozumiem. O której byłeś w domu?
< Coś koło osiemnastej
> Cooo? Jakim cudem?
< Wracałem na pieszo
> Ches...
< Musiałem się przejść i rozruszać kości, przynajmniej spałem, jak zabity
> Ech...
< Czytałem, że masz problemy z matką. Bardzo daje Ci popalić?
> Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo. Najchętniej to bym ją udusiła i wyjechała
< Wiesz... zawsze możesz wrócić :D Ja Cię chętnie ugoszczę
> Nie mogę
< Och... dlaczego?
> Tata specjalnie przylatuje z Holandii
< A faktycznie coś wspominałaś... To ten... siedzisz teraz sama z matką w domu?
> Nie, jeszcze jest fagas matki
< Och... to nieciekawie... miły chociaż?
> Względnie
Siedziałem przez chwilę w ciszy zastanawiając się, co odpisać, ale Nora mnie wyręczyła
> Misiek już pojechał?
< Taaaaaaak, już zdążył mnie zasypać zdjęciami z Niemiec
> Musimy być pewnie szczęśliwy
< Szcza pod siebie ze szczęścia. A potem wróci i będzie mi marudzić, jak bardzo tęskni za nimi i jak mu tam było dobrze.
> Chyba nie do końca...
< Jak to nie? Znam curaka, aż za dobrze
> Ale zapomniałeś, że już nie będziecie mieszkać razem
< Och... faktycznie... dzięki *dźwięk pękającego serducha*
> Heeeej, przepraszam... ale przecież się cieszyłeś, że będziesz sam
< Noooooo, ale wiesz, tak mimo wszystko, jakoś no....
> Tęsknić będziesz?
< Ta... jednak trochę razem mieszkaliśmy i tak jakoś pusto będzie.
< Nitro się przeziębił
> Ojej, ale będzie z nim dobrze?
< Taaaa wyliże się ;) Pax mu dzisiaj spuścił wpierdziel, aż mnie obudzili.
> To nie dobrze
< A jaką macie pogodę? I co to za góry?
> Zimno, słoneczko i śnieg
< RAJ! <3
> Może dla Ciebie... a te góry to zrobiłam, jak już zbliżaliśmy się do lądowania
< Podróż bezpiecznie minęła?
> Tak
< Na pewno?
> No tak
< Dobrze....
> Dalej w łóżku?
< Jak najbardziej
> Nie poszedłeś na lekcje?
< Przecież nie mamy już lekcji w tym roku
> Faktycznie... wybacz
< Luzik ;P
< Jakieś plany na dzisiaj?
> Przeżyć i nie zabić matki
< Ambitnie... ja zacznę powoli się pakować. Za dwa dni wyjazd...
> Nie zapomnij niczego
< To spokojnie, i tak nie mam nic cennego. Najważniejsze to dobrze zabezpieczyć chłopaków na czas podróży
> Na pewno zrobisz to prawidłowo, są w dobrych rękach. Najlepszych rękach
< Nie przesadzajmy... ale zadbam o nich.
< A ten.... co teraz robisz?
> Siedzę w pokoju i piję gorącą czekoladę
< Smacznego! I ten... zadzwonisz na Skypie?
> Och... chyba nie pamiętam hasła...
< Prooooooszę ;_;
> Dobrze, dobrze, zobaczę co da się zrobić
Uśmiechnąłem się szeroko pod nosem. Przekręciłem się na plecy i przeciągnąłem. Będę mógł ją zobaczyć! Tak niewiele do odrobiny szczęścia potrzeba. Odkryłem się, żeby trochę ochłonąć, bo nagle zrobiło mi się strasznie gorąco.
> Dobra mam, jak się nazywasz?
< .... tego nie przewidziałem xD
> Eeee?
< rudy.penetrator
> Piękne ^^'
< A dziękuję dziękuję
W tym momencie z laptopa dobył się dźwięk Skype. Szybko się zerwałem i odebrałem. Najpierw pojawiła się Nora. Moja kamerka ładowała się jeszcze przez kilka sekund. Przyjrzałem się uważnie dziewczynie. Siedziała po turecku na łóżku, w dłoniach ściskała kubek, a na sobie miała.... eeeee....
- Co ty masz na sobie? - wypaliłem
- Co? To? - złapała za okrycie
- Tak
- To jest szlafrok - uśmiechnęła się - puchaty taki... i zobacz! - odłożyła kubek na bok i założyła na głowę kaptur - ma różki!
- Jeleniowy szlafrok - uśmiechnąłem się
- Owszem
- Pokaż mi swój pokój
- Co? Po co?
- Wiesz... jakby nie patrzeć, już w nim jestem, więc możesz pokazać mi resztę - wytknałem język
- Głupi jesteś - przewróciła oczami i sięgnęła po laptopa, którym następnie zaczęła obracać - Masz i podziwiaj.
- No no noooo, bardzo ładnie zagodpodarowana przestrzeń mieszkalna - mruknąłem z uznaniem
- Nic specjalnego...
- O ten róż to Cię jednak nie posądzałem
- Ach nawet nie przypominaj... chciałam szare ściany - burknęła - matka bez mojej wiedzy pojechała do Castoramy i wybrała taką farbę ,,bo będzie pasować'' - zrobiła znak cudzysłowia w powietrzu
- Och... Ja bym się wkurwił
- Też sie wkurwiłam, ale nie miałam nic do powiedzenia...
Nagle, jakby z wnętrza domu Nory dobył się głos kobiety, absolutnie dla mnie nie zrozumiały. Po chwili Nora odkrzyknęła coś, również w tym samym języku. Wymiana zdań między kobietami, trwała coś koło minuty. Ja przez ten czas siedziałem i patrzyłem tylko na dziewczynę. Kiedy skończyły od razu zwróciła się do mnie
- Znowu się czepia - burknęła
- Mamusia?
- Taaaa
- Ma wkurwiający głos, jak taka zołza - mruknąłem
- Ojciec nazywa ją żmiją - odpowiedziała
- Trafione w punkt - pokiwałem głową
- Ches... - zmarszczyła brwi - Czy ty siedzisz nagi?
- Co? - wybałuszyłem oczy - No coś ty! Mam gacie na sobie!
I żeby potwierdzić swoje słowa wstałem i obróciłem się w miejscu
- Nie śmiałbym siedzieć przy Tobie z gołym dupskiem! Co to to nie - padłem szybko z powrotem na łóżko
- Emmm Ches, to ty spałeś od osiemnastej do teraz?
- Dokładnie, a co? - mruknąłem
- Spałeś dwadzieścia godzin...
- Och... - wzruszyłem ramionami - zdarza się, przynajmniej trochę odpocząłem, a ty po podróży wyspana chociaż?
- Niezbyt...
- A mamusia co chciała?
- Ech... że mam zabrać walizkę z dołu i się rozpakować
- Hmmm wasz język jest dziwny - pokręciłem głową
- Twój też - uśmiechnęła się - ćwierkasz jak mówisz
- Co?
- Jak wróbelek
- Dzięki? - uniosłem jedną brew, by po chwili je zmarszczyć - Czy to backstreet boys?
- Co? - dziewczyna wydawała się być wybita z tropu
- No piosenka
- Jaka piosenka? - dziewczyna zamilkła i wsłuchiwała się - Ty to słyszałeś? Matka na dole radio włączyła
- Kocham ją! - wyszczerzyłem się i zacząłem nucić - And when the snow is falling down, down, down. You know that Santa is back in town, town, town. That’s when it’s Christmas time again. Ta ta ta ta, it’s Christmas time again! Ta ta ta ta, it’s Christmas time again!
Dziewczyna siedziała i patrzyła się na mnie z lekkim uśmiechem
- Ładnie śpiewasz - powiedziała po chwili
- A dziękuję dziękuję - wyszczerzyłem się - Mogę włączyć muzykę?
- Jasne
- I w ogóle zacznę się powoli pakować... Ten, zostajesz ze mną, czy jakieś zajęcie masz?
- Zdecydowanie zostaję z Tobą
- Tak jest!
Zacząłem przeglądać proponowane playlisty na YouTubie i znalazłem w końcu tę, którą szukałem. Od razu ją włączyłem i gdy tylko wydobyły się pierwsze dźwięki, tak dobrze znanej mi melodii, zerwałem się na równe nogi. Obróciłem laptop do środka pokoju i w rytmie piosenki ,,September'' ruszyłem tanecznym krokiem do szafy, po torbę. Czułem się tak wspaniale, jak nigdy. Nóżka sama chodziło, głowa jej wtórowała, nie mogły się po prostu doczekać refrenu. A gdy ten się zaczął... po prostu uwolniło się moje wewnętrzne ja, które pokazało się w tych wszystkich obrotach i wygibasach. Przypomniałem sobie o Norce, więc podszedłem do niej powoli dalej się kręcąc. Dziewczyna patrzyła na mnie z pytającym wzrokiem
- Bardzo dobra piosenka - wyszczerzyłem się
- Nie moje klimaty...
- Szkoda, tooooo co powiesz na to?
Po chwili z głośników dobiegły dźwięki ,,Bang Bang'' K'Naana. Kucnąłem szybko  przed laptopem i gdy zaczęły się słowa ,,she shot me'' zacząłem przed Norą odgrywać teledysk. Niczym profesjonalny aktor odgrywałem swoją rolę, by po zakończeniu refrenu powrócić do poszukiwania torby.
- Nawet nie wiesz - krzyknąłem w jej stronę - Co bym z Tobą zrobił, gdybyś tutaj była - wyszczerzyłem się.

<Nor?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt