sobota, 6 października 2018

Od Lucie CD Aksela

Och, na litość, pewnego dnia w końcu naprawdę stracę cierpliwość i przestanę chodzić z Pomme do kogokolwiek, zawsze musi zrobić jakiś swój popis. Jak był jeszcze szczeniakiem, obślinił i pogryzł wszystkie kapcie i u nas w domu, i u wujka, kiedy indziej wyjadł pół szarlotki cioci, u mojej przyjaciółki za to, Loli, do spółki z jej suczką-mopsem prawie że zdemolowali ogródek. Trzy dni babrania się w ziemi wśród robactwa, żeby to wszystko posprzątać i doprowadzić do stanu sprzed małej katastrofy. O, albo wizyta u jakichś znajomych mamy, kiedy Pomme próbował wyciągnąć z klatki myszki ich syna - i, cóż, prawie mu się udało, ale nic nikomu się nie stało, na całe szczęście. W każdym razie, na sumieniu mojego pupila było skarpetek, maskotek, piłek (zwłaszcza dzieciaków, które lubiły bawić się na okolicznym placu w nogę), znalazłoby się nawet kilka ptaków, raz mało nawet nie dorwał kota, ale futrzak w ostatniej chwili wskoczył na drzewo, sycząc z gałęzi na podekscytowanego buldoga, który tańcował radośnie wokół całego pnia - słowem, starczyło go na chwilę spuścić z oczu, by znowu coś zmajstrował, nawet jeśli był psem pojętnym i w miarę grzecznym, póki się go obserwowało. "Taki urok szczeniaków", zwykł powtarzać Marcel, kiedy widział, jak po setny raz strofuję Pomme. Och tak, jemu łatwo było mówić, kilka lat temu miał królika. Wyjątkowo agresywnego królika, swoją drogą, zawsze miał pogryzione palce po zabawie z nim.
Cóż, w nowym miejscu wypadałoby jednak pokazać, że nie sprawia się problemów, przynajmniej za wielkich. Mama wbijała mi nieustannie do głowy, żeby pokazać się z jak najlepszej strony, niezależnie od tego, jak bardzo rozbrykanego psa się miało - Francja to spokój, wychowanie i elegancja, podkreślała. Dlatego jęknęłam głośno, gdy wyraźnie zadowolony i dumny z siebie Pomme wpadł pod łóżko chłopaka, dalej tarmosząc jego koszulkę.
- No to mamy problem - mruknął Aksel, kucając.
- Mały zgrywus - burknęłam, kładąc się na brzuchu i sięgając ręką pod łóżko, stękając z wysiłku, ale moje palce nawet nie musnęły ani materiału, ani psa. Pupil spojrzał za to na mnie roziskrzonymi oczkami. - Wygłupia się. Wie doskonale, że robi źle, ale chce zwrócić na siebie uwagę, wybacz. Kupię ci nową, zgoda?
- Tę zachowasz jako jego zabawkę? - zapytał. - To była moja ulubiona koszulka.
- Mogę ją też wyprać, ale nie wiem,czy będzie zdatna do użytku - mina musiała mi naprawdę zrzednąć, bo chłopak aż zachichotał, puszczając mi oczko.
- Spoko, żartowałem.
Przewróciłam oczami. Nadal było mi niesamowicie głupio, ale cóż - priorytetem było wywabienie Pomme spod łóżka i odzyskanie koszulki. Zacisnęłam lekko pięści. Zaczynałam się stresować, a miałam zdecydowanie zbyt mało... dystansu, dystansu, swobody i poczucia humoru, by obrócić całą tę sytuację w żart, nawet kiepski. "Przynajmniej wiesz, że nawet spocony pachniesz spoko" brzmiało tak beznadziejnie nawet w myślach, że nie byłam w stanie i tego palnąć -chwała resztkom zdrowego rozsądku.
- A masz może trochę kiełbasy? - zapytałam. - Ogółem cokolwiek. Nie jadł jakiś czas, więc myślę, że by się skusił,choćby żeby tak o zobaczyć.
- Zaraz coś przyniosę, pani kapitan! - wstał i zniknął za drzwiami, by za jakieś trzy minuty powrócić z kawałkiem szynki. Przejęłam od niego smakołyk, wyciągając rękę tak, by mieć pewność, że jest w zasięgu wzroku i nosa Pomme.
- Jesteś głodny, skarbie? Zobacz, co tu mam, dla ciebie coś! No chodź, chodź - zachęcałam. - Bo sama zjem!
Cóż, na pewno wiedział, co chcemy osiągnąć - to była jedna z podstawowych taktyk, kiedy chciałam coś zanim ugrać i, cóż, zazwyczaj zawodziła. Tym razem jednak zwyciężył głód i szynka zniknęła między ząbkami psiaka. Ja natomiast szybko złapał go prawą ręką za obrożę, drugą podnosząc za rąbek zaślinioną i zakurzoną koszulkę - na szczęście, bez dziur, ale...
- Myślę, że serio będzie lepiej, jak kupię nową - zmarszczyłam nos. - I wykąpię Pomme. Jakoś przeżyjesz tę stratę, mam nadzieję?

< Aksel? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt