piątek, 11 stycznia 2019

Od Czeslava CD Nory

Odwróciłem wzrok i burknąłem głośno.
- I myślisz, że to coś da? Mogłaś chociaż napisać, że jesteś zajęta... Cały czas czekałem
- Przepraszam...
- Nie wmówisz mi, że nie byłaś w stanie znaleźć nawet chwili na to, żeby napisać dwa zdania. Po prostu nie chciałaś ze mną pisać i tyle. Nie musisz kłamać.
- Nie kłamię Czes - powiedziała cicho - Nie bądź na mnie zły
- Ja nie jestem zły - mruknąłem - Jestem wściekły... martwiłem się, że coś Ci się stało.
Po tych słowach nastała głucha cisza, która aż świrowała w uszach. Burknąłem cicho pod nosem i oparłem się o ścianę odchylając głowę do tyłu. Nie mogłem uwierzyć w to jak bardzo ta dziewczyna wpływała na moje emocje. To było cholernie złe.
- Nitro dzisiaj nasikał na Paxa - powiedziałem w końcu - zarobił taki wpierdziel, że aż musiałem ich rozdzielać.
- Och... Jak do tego doszło? - zapytała
- Wiesz, Niter był na górze klatki i chciał zejść na dół, ale nie mógł, bo Pax w niej spał. To sobie polatał trochę w kółku i znowu poszedł do rury. Wystawił dupsko i naszczał do niej, tak że centralnie wszystko poleciało na Paxa. Cały od głowy do ogona, był w szczynach. To się wkurzył i poszedł rudemu wpierdzielić. Absolutnie się nie dziwię. Zasłużył sobie.
- Ale nic mu się nie stało?
- Nieee spokojnie, rudzielców nie tak łatwo uszkodzić. Prędzej rudy sam się uszkodzi, niż zrobi to ktoś inny - uśmiechnąłem się słabo
- A jak znieśliście podróż? - spojrzałem na nią i dostrzegłem, że nadal unika kontaktu wzrokowego
- Nie było tak źle, sama podróż dosyć szybko. Najgorsza była jazda do tej budy - mruknąłem - Jest tyle śniegu, że samochód nie był w stanie przejechać, a miał założone łańcuchy. Ostatnią część drogi musieliśmy jechać w saniach.
- Oooo to ciekawie mieliście
- Można tak powiedzieć, ale bałem się o chłopaków. Tyle czasu na mrozie... Jeszcze nie mieli klatki, więc nie było opcji jak ich rozgrzać, po przybyciu na miejsce. Bo nasze bagaże były jeszcze w trasie. Przyjechały dopiero dzisiaj rano, ale no... dupki im trochę zmarzły. Całą noc spędziły przy kaloryferze - uśmiechnąłem się - Rano jak im zmieniłem lokum na klatkę, to każdy się rozszedł w swoją stronę, więc raczej było im dosyć ciepło.
- To dobrze, że nie zmarźli - powiedziała - A jak ty?
- Ja to gorący chłopak jestem - wyszczerzyłem się - Więc jakoś specjalnie nie odczułem tego zimna. Bardziej zacząłem zdychać, jak dotarliśmy do budy. Tak tu grzeją, że od wczoraj siedzę w samej koszulce - pokręciłem głową - Na tej kolacji nie byłem w stanie wysiedzieć długo, czułem jak brakuje mi tlenu
- To nie dobrze - przygryzła lekko wargę - Co w ogóle na niej robiliście?
- Przede wszystkim to się nudziliśmy... Było może z dwadzieścia osób, podali jakieś jedzenie, były puszczane piosenki, wypytywali każdego z nas skąd jesteśmy itp. Jakaś nauczycielka się mnie doczepiła, bo zaczęła wypytywać o chłopaków i musiałem z nią rozmawiać o gryzoniach. A tak to nawet ujdzie. Najadłem się w miarę, więc daję mocne 2/10. Ale zwinąłem się dosyć szybko i poszedłem do pokoju.
- Ooo macie już przydzielone pokoje? - zapytała
- Chyba tak, jak przyjechałem to od razu powiedzieli mi, że mogę zostawić rzeczy w tym i tym pokoju. Dali mi kluczyk, powiedzieli, które piętro i tyle.
- I jaki jest ten pokoik? - spojrzała uważnym wzrokiem
- Hmmm nawet w miarę - mruknąłem - Jest wszystko to co było w Irlandii, jest chyba nawet trochę większy niż tamten. Znaczy, niż mój pierwszy pojedynczy pokój. Więc starczy spokojnie jak dla mnie. Jedyne co to, to , że mam pokój na skraju i mam tutaj kominek, więc nakurwia gorącem... Zdechnę.
- Oj tam, dasz radę - powiedziała - Przynajmniej nie zmarźniesz.
- Ja i bez dodatku kominka nie marznę - mruknąłem - A jak tam Twoje święta? Widzę, że przeżyłaś, więc chyba nie było tak źle, co?

Nori?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt