czwartek, 3 stycznia 2019

Od Czeslava CD Nory

Przeciągnąłem się z potężnym mruknięciem rozciągając plecy do granic możliwości. Wyciągnąłem dłonie i stopy jak najdalej się dało, po czym wypuściłem pierda tysiąclecia. O boże co to był za pierd, normalnie czułem, jak brzuch mi zmalał po nim. Westchnąłem i podrapałem się po pachwinie w okolicy krocza wbijając wzrok w sufit.
- Wstawaj smucikoniu - mruknąłem w przestrzeń i zacząłem przekręcać się na bok - wymień pościel zanim ktokolwiek przyjdzie. Och...
Mina mi trochę zrzedła, gdy zobaczyłem, że łóżko pod ścianą było puste, a jedyne co na nim się znajdowało to tylko i wyłącznie moje ciuchy. No tak, Misiek wyjechał i już nigdy tu nie wróci... Podobnie jak ja. No nic, trzeba dokończyć pakowanie, ciekawe, która godzina. Podniosłem się na łokciu i rozejrzałem wokół, wzrok mój padł na laptopa, który leżał na zagłówku łóżka. Och... przecież gadałem w nocy z Norą. Sakra, nie pamiętam nawet, kiedy zasnąłem, oby tylko nie była zła... Szybko otworzyłem go i odpaliłem. Oczom moim ukazał się ekran programu Skype z zakończoną rozmową, która trwała... dziewiętnaście godzin. Wow! Westchnąłem i podniosłem się do siadu. Tak cholernie mi się nic nie chciało, jeszcze jakieś kurewstwo uwierało mnie w biodro. Wsadziłem tam rękę i wymacałem telefon.
- To tam się chowałeś kurwiku - mruknąłem odpalając go - Oho 5% i nie wołasz o pokarm? Kiedy ty się stałeś taki niezależny, co?
Pokręciłem głową i podłączyłem go do prądu
- A teraz telefonie napiszemy do Panny N i zobaczymy, jak bardzo jest na nas zła, o ile w ogóle jest zła...
Odpaliłem chat i odczytałem wiadomość od Norki
> Dzień dobry, leniuchu :>
> Jakby co, to jestem cały czas na messie
Cały czas? Hmmm to zaraz sprawdzimy, czy faktycznie jesteś cały czas
< 9
< \
< +-
> Piłeś coś?
< Może? ;P ^_^ :*
> Może? XD
< Nie noooooo właśnie wstałem...
> Zawsze jak wstajesz to zachowujesz się jak po całonocnej popijawie?
< Ty mi powiedz xD
< W końcu spałem już z Tobą kilka razy ^^
> ....
> To... um... Tego się nie spodziewałam D:
> Lepiej, by nikt się o tym nie dowiedział XD
< Spróbuj mnie powstrzymać Panno N! Hahaha HA!
> Czy to groźba?
< Jak najbardziej ^_______^
> Ray...
< Oooo tak xD To zdecydowanie był raj ^^
>...
> Głupek...
< Ja tylko potwierdzam Twoje słowa ;P
< Wgl!!! Obczaj to! Jak się obudziłem to wypuściłem z siebie takiego giganta, że normalnie czułem jak brzuch mi zmalał! Jakbym urodził dziecko :|
> O na bogów... Ches...
> Już wiem skąd to trzęsienie ziemi u nas
< Nie spodziewałem się, że mam aż taki zasięg xD
< A co tam u was?
> Tak właściwie to nic ciekawego. Matka zdążyła mnie wysłać do sklepu i niedawno wróciłam
< Toooo ciekawie...
< Ja musiałbym zacząć się pakować
< Właściwie zacząć kończyć się pakować, ale no... tak bardzo mi się nie chce
< Mógłbym tu zostać???
> No nie wiem... Jeśli zostaniesz, to już nigdy się nie zobaczymy
> Um.. zaraz wrócę
< W porządku ^^
Mlasnąłem cicho i wstałem. Spojrzałem na klatkę i śpiące dwa dupki. Z głośnym westchnięciem kucnąłem przy bagażu i zacząłem wciskać do niego resztę ciuchów.

__________________________________________

- Czeslav!
Skuliłem się w sobie na ten nagły ostry dźwięk i powoli odwróciłem
- Tak panie Kowalskie? - mruknąłem
- Co to za chlew w Twoim pokoju! Nie opuścisz budynku pozostawiając go w takim stanie - wypiął dumnie pierś i skrzyżował na niej ramiona
- Przecież posprzątałem - westchnąłem
- Wszędzie na podłodze są ślady po butach - zmrużył oczy - i pozostałości po jakiś używkach
- Używkach? - uniosłem brwi - O czym pan mówi?
- Już ja widziałem te resztki ze skrętów, tak wyschnięte, że aż białe
- Proszę pana - zrobiłem wewnętrznego face palma - To są trociny. Jakby Pan nie wiedział mam myszy.
- Możesz się zakrywać myszami - mruknął cicho - Ale ja wiem swoje i gwarantuję Ci, że w Drumnadrochit będziesz mieć inspekcję codziennie!
- Edziu nie strasz już tak dzieciaka - odezwała się nagle Pani Craig - Myszki dobrze zabezpieczone? Bierzesz je jako bagaż podręczny tak?
- Dokładnie - uśmiechnąłem się
- Oby tylko nie wywołały paniki - uśmiechnęła się lekko - I zapakuj im wodę, bo lot długi nie będzie, ale nie wiadomo ile potrwa odprawa
- Tak jest! - zasalutowałem i odwróciłem się zmierzając w stronę toalety
Chłopaki wodę już dawno mieli przygotowaną, ale to było jedyne wyjście, aby się od nich odczepić. Postawiłem torbę na umywalce i wyciągnąłem telefon. Nadal żadnej odpowiedzi
> Um.. zaraz wrócę
< W porządku ^^
< I gdzie jesteś, co? ;P
< Woooow... strasznie długie te twoje zaraz
< Ja już jestem spakowany, zaraz będę schodził na dół i pakował torby do bagażnika.
Wysunąłem klawiaturę i wystukałem
< No i wszystko już zapakowane, Strażnik Teksasu jak zwykle się o wszystko czepia, próbował mi wmówić, że trociny chłopaków to jakaś stara wyschnięta gandzia, czaisz to? xD
< Zaraz będziemy jechać na lotnisko, tylko sprawdzą do końca pokoje, ale tak to już właściwie wszystko...
< I w sumie myślałem, że zostało więcej osób, ale no co się dziwić, w końcu czas świąt ;P To i wszyscy do domów powracali
< Jedzie ze mną jakieś 6/7 osób z czego znam 0, także... mam tylko nadzieję, że nie będę musiał siedzieć ze Strażnikiem, gdzieś blisko.
< Odezwę się jeszcze jak będziemy na lotnisku, potem wyłączam telefon i dam znać jak dolecimy. Trzymaj się tam i Wesołych Świąt Nori! ^_^
Wyłączyłem telefon i wsunąłem go do kieszeni na tyłku. Heh... mam nadzieję, że żyje i że tylko się obraziła, ale no... Złapałem chłopaków i wyszedłem z łazienki. Wszyscy stali tak, jak ich wcześniej zostawiłem.
- Uczniowie - rozległ się głos pana Kowalskiego - wyjść!
Poprawiłem pasek od torby i powoli ruszyłem w stronę drzwi... zapowiada się kurwa ciekawie...

___________________________________

- Czeslav! - warknął Strażnik Teksasu - Przestań wyglądać tak podejrzanie, bo jeszcze przez Ciebie ogłoszą atak bombowy!
- Przecież ja nic nie robię - mruknąłem - Wyglądam tak jak zawsze
- No właśnie! Przestań tak wyglądać!
- Ale...
- Żadnych ale! W Polskim wojsku to by Cię postawili do pionu i chodziłbyś jak w zegarku! A teraz zrób coś z sobą i nie wyglądaj jak zbiegły zomowiec!
- W porządku - mruknąłem i wsadziłem dłonie głęboko w kieszenie
Tak mnie ten stary pierdziel wkurzał, że to aż niemożliwe ugh! Przesunąłem się wraz z kolejką do przodu. Poczułem nagle wibrację w okolicach pośladka. Sięgnąłem dłonią po telefon i spojrzałem na ekran spodziewając się wiadomości od Nory, jednak zawiodłem się...
> Hej! I jak, jesteście już w nowej szkole?
< No hej... nope. Dopiero jesteśmy na lotnisku, jeszcze nie mieliśmy odprawy, a stary pierdziel już mnie wkurwił.
> Strażnik z wami jedzie?
< Taaa Craigowa też, przynajmniej nie ma żadnych belfrów
> Chociaż tyle... Zdążyłeś się spakować?
< Ledwo, ale dałem radę >_<
> To dobrze, a jak chłopaki?
< Trzymają się, chociaż Nitro dostaje świra w tym małym pojemniku, bo Pax nie za bardzo ma ochotę z nim siedzieć
> Co? Czemu?
< Wiesz... Nitro nie jest w stanie wysiedzieć dłużej niż pięć minut w jednym miejscu, a Paxiu to najchętniej poszedłby w kimono,a ten mu przeszkadza...
> Och.... rozumiem
< Tiaaaa.... No nic z tym nie zrobimy, póki są cicho to spoko
> A ty? Jak dajesz radę?
< Po za tym, że jestem wkurwiony to spoko
> Na pewno?
< Na pewno... dobra kończę, bo zaraz moja kolej. Jak coś to Wesołych
> Dzięki.... odezwij się później i nawzajem braciszku
< Pa bro
Wsadziłem telefon z powrotem do kieszeni i patrzyłem na kolejkę, która niewiele przesunęła się do przodu. Przede mną było jeszcze z jakieś dwadzieścia osób. Westchnąłem i wbiłem wzrok w buty.

_____________________________________

< Nori?
Wystukałem bez grama nadziei na odpowiedź
< Jak coś to znikam teraz na dłużej, siedzimy już w samolocie i za chwilę mam start. Jak starczy mi baterii to dam znać, gdy wylądujemy, jeśli nie to odezwę się, jak będziemy na miejscu. Trzymaj się :D
Czułem jak powoli moje ciało zalewa fala smutku. Nienawidziłem tego uczucia, ale cóż zrobić jak już przyszło. Z głośników rozległ się głos stewardessy, że należy wyłączyć wszystkie urządzenia, zapiąć pasy i rozsiąść się wygodnie. Grzecznie wykonałem polecenia, no może po za tym ostatnim. Moim sąsiadem okazał się jakiś wielki afroamerykański koleś, który przelewał się częściowo na moje siedzenie... masakra. Przysunąłem się jak najbliżej okna, żeby czuć jak najmniej, ale ciepło, jakie od niego biło, było niewyobrażalne... O dobry boże, jestem okropnym człowiekiem... Westchnąłem cicho i przymknąłem oczy. Czekałem już tylko na moment startu i te cu-downe uczucie wbicia w fotel. Nie ma nic lepszego niż start samolotem. Lądowania są nudne, ale same starty to sztosiwo. Koleś koło mnie nagle zaczął coś krzyczeć. Nie zrozumiałem praktycznie, żadnego słowa, jego angielski był tak fatalny, że czułem się przy nim niczym zaawansowany poliglota. W końcu jakoś z kontekstu udało mi się wyłapać, że facet nie mógł się zapiąć. Heh...
- Pan chciałby poprosić o dodatkowy pas - powiedziałem do stewardessy, która wyglądała na niezbyt mądrą
- Bóg, Bóg - powiedział kiwając głową, że się zgadza
- Good, nie God - mruknąłem wbijając wzrok w pas startowy - I tak to panu nic nie da
- Biały? - zapytał
- Why? - poprawiłem go - Bo nawet jeśli się rozbijemy to pas pana nie uratuje. Kaput, puf i koniec.
Gościu zrobił minę, która ewidentnie świadczyła o tym, że nic nie zrozumiał. Przewróciłem oczami i powróciłem do obserwacji betonu linii lotniczych.
- Od kiedy to Pan Nesladek jest taki nie uprzejmy? - dobiegł do mnie jakiś kobiecy głos
Odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem jakąś dziewczynę
- Eee, a ty to? - uniosłem brew
- Nie znasz mnie - uśmiechnęła się - I nie musisz, wystarczy, że ja znam Ciebie
- Okeeeej - mruknąłem - Czego chcesz?
- Niczego - uśmiechnęła się - Zastanawia mnie tylko, cóż to się stało, że największy szkolny głupek i wesołek nagle stał się taki wredny.
- Nie Twój interes - mruknąłem - Z resztą i tak jestem dla Ciebie nikim
- Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś w błędzie
- To znaczy? - zmrużyłem oczy
- Może i byłeś dla mnie nikim, kiedyś, ale nie teraz, gdy słucham o Tobie dzień w dzień, aż do porzygu
- O czym ty mówisz...
- A o tym, że jesteś kraszem mojej przyjaciółki i słucham, jaki to jestem cudowny i piękny i kompletnie nie wiem, gdzie ta cała cudowność.
- Eeee, a kto jest tą Twoją przyjaciółką?
- Ach, nie musisz wiedzieć - uśmiechnęła się - I raczej nie prędko się dowiesz o ile wcale.
- To po co w ogóle o tym mówisz? - mruknąłem
- Cóż, odpowiedź jest prosta - uśmiechnęła się - żeby zobaczyć jaki jesteś faktycznie, bo z daleka wielki z Ciebie idiota.
- Eeee, dzięki?
- To nie był komplement - przewróciła oczami
- Jakbym nie wiedział - mruknąłem - Po prostu nudzi mnie rozmowa z Tobą
- A jaki bezczelny - wyszczerzyła się
- Serio - westchnąłem - Mów, czego chcesz, albo daj mi spokój
- Już Ci mówiłam, czego chcę - uśmiechnęła się
- To co, dowiedziałaś się już? - westchnąłem
- Że za mądry to ty nie jesteś - oparła głowę o mój zagłówek - Ale idzie z Tobą pogadać
- Yhyyym, to chociaż może powiedz mi jak się nazywasz, co?
- I co da Ci ta informacja?
- Zawsze jest to jakiś punkt zaczepienia, wiesz łatwiej rozmawiać jak się zna imię drugiej osoby
- A co jeśli podam Ci fałszywe?
- Wiesz - uśmiechnąłem się - Prawdziwe, czy nie, to nie ważne, ważne, żeby było jakiekolwiek
- Lara
- Croft? - zapytałem
- Może
- W takim razie miło mi Cię poznać pani archeolog - uśmiechnąłem się - A teraz spierdalaj Laro
- Dupek - mruknęła
- Nie dupek, tylko rudy kurdupel - burknąłem
- Sam sobie właśnie dosrałeś
- Dobrze wiem, co o mnie myślisz, więc możesz dać sobie już spokój
- A ten Twój współlokator
- Co Ci do niego? - zmrużyłem oczy
- No wiesz - mrugnęła brewkami - Ty i on to coś więcej?
- Ja pierdole - tym razem zrobiłem prawdziwego face palma - chcesz wiedzieć, czy jestem gejem? A nawet jeśli tak to co? Masz z tym jakiś problem?
- Ja nie, ale oszczędziłbyś dziewczynie wzdychania do siebie
- Zawsze mogę być bi - wyszczerzyłem się
- Pytam, czy ty i on jesteście parą - przewróciła oczami
- Nie. Jestem wolny jeśli o to Ci chodzi, ale uwierz, żadna Twoja przyjaciółeczka, ani nikt inny mnie nie interesuje, więc daj już spokój Pani Laro
- Gdzie w takim małym ciałku mieści się ta cała nienawiść? - uniosła brwi
- W wielkim kutasie - burknąłem i założyłem słuchawki na uszy

_____________________________________

< Dotarliśmy, schodzę właśnie na kolację
Dołączyłem tę wiadomość do pozostałych, które nawet nie zostały wyświetlone. Ech... a może obraziła się, za wiadomość o tym pierdzie? Podszedłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz, było tak nieziemsko biało, że praktycznie nie było nic widać. Pomijając już fakt, że było ciemno i tak nie było widać nic po za tą bielą. Idealnie. Odwróciłem się twarzą do środka pomieszczenia i podszedłem do transporterka z chłopakami, który stał na małym stoliku w holu. Mam nadzieję, że nasze bagaże przyjadą szybko, żeby mogli sobie pobiegać. Na szczęście znieśli podróż bardzo dobrze, więc nie powinno być już problemów... oby. Podniosłem ich delikatnie i wsadziłem z powrotem do torby. Ech... to pora się udać na tę wigilię z innymi odmieńcami oraz nauczycielami.

Nora?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt