piątek, 11 stycznia 2019

Od Nory CD Czeslava

– Czes?
Cała radość, jaką udało mi się przez ten czas rozmowy zgromadzić w serduchu, nagle uciekła wraz z obrazem rudego chłopaka, a im dłużej wpatrywałam się w czarny ekran z napisem “brak połączenia”, tym bardziej czułam napierające łzy w kącikach oczu i ten ścisk w gardle. Westchnęłam cicho i zamknęłam rozmowę, próbując połączyć się raz jeszcze. Niestety żadnego odzewu nie było, a kropeczka przy avatarze Cześka zmieniła się z zielonej na czerwoną. Zamknęłam więc laptop bez wcześniejszego wyłączenia go i wzięłam telefon. Otworzyłam najczęściej używaną przeze mnie aplikacje do porozumiewania się ze światem. Na niej również nie dostałam od chłopaka żadnej wiadomości.
Spuściłam głowę, klekocząc językiem o podniebienie.
„Może się za chwilę odezwie” – pomyślałam, mając ogromną nadzieję, że to zrobi.
Czas oczekiwania postanowiłam wykorzystać na wzięcie prysznica. Wzięłam więc wszystkie potrzebne rzeczy do przebrania się, telefon (no bo przecież jak Czesiek napisze, to jak najszybciej trzeba odpisać!) i świeży ręcznik. Choć nie lubiłam kapać się, gdy granica pomiędzy smutkiem a przygnębieniem jest cienka, to i tak byłam do tego zmuszona. Prawdopodobnie rano matka z jej znajomymi wyciągną mnie z domu ja jakiś świąteczny jarmark na rynku, więc przygotowanym trzeba być. Wracając… Gdy weszłam do kabiny, a strumień przyjemnie ciepłej wody zaczął łaskotać mnie po karku, całe te złe emocje, jakby zaczęły nasączać się tą spływającą wodą. Nienawidziłam tego uczucia. To miejsce dawało tyle powodów, by zacząć wylewać z siebie krew i łzy, że było to niekiedy nie do wytrzymania. Sam fakt bycia tam, samotnej, nagiej, bezbronnej podjudzał mnie do wyciągnięcia żyletki i przyozdobieniu sobie ciała.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na swoje przedramiona. Pamiętam, jak Czesiek je zobaczył. W tamten dzień były tak zmasakrowane, że aż ja sama nie mogłam na nie patrzeć, a co dopiero on. Niektóre białe, dawno zabliźnione, niektóre czerwone, zaczynające się dopiero wybielać, inne wypełnione strupami, kolejne świeże, mogące otworzyć się po każdym najdrobniejszym naciągnięciu skóry, nachodzące na siebie, krzyżujące.
Dzisiaj, wszystkie były dobrze zasklepione, bez żadnych krwistych plam, krwiaków i strupów. Cała ręka, jedna i druga były czyste.
„Ale przecież tak cię nudzi ten pusty widok” – odezwała się podświadomość. – „Przecież tak uwielbiasz ten widok świeżej rany, ten smak… ” – zasyczała.
Zacisnęłam mocniej powieki i zaczęłam szybciej szorować głowę szamponem.
„Oj no już… Tylko jedno liźnięcie”
Spierdalaj.
„Jedna mała ryska”
Spierdalaj…
„Masz ich tak dużo, że on nawet tego...”
Spierdalaj z mojej…!
„...nie zauważy”
...głowy!

I ucichło.

Spod prysznica wyszłam otępiała i trzęsąca się z zimna. W głowie mi szumiało, jakby ktoś włączył stacje bez sygnału na starym telewizorze. Ciała wycierać już nie musiałam, ponieważ wychło całe. Jedynie zawinęłam włosy w ręcznik. Powoli i ostrożnie nałożyłam na siebie piżamę, a gdy byłam już cała ubrana, czmychnęłam do pokoju. Tam otworzyłam szafkę pod biurkiem i z jej głębin wyciągnęłam gazę oraz pół elastyczny bandaż. Upewniłam się, czy matka śpi w najlepsze i gdy byłam bezpieczna, usiadłam, dalej się trzęsąc, na krawędzi łóżka i wyciągnęłam dłoń. Na podłogę skapnęła jedna szkarłatna kropla, którą roztarłam skarpetka. Do przedramienia przyłożyłam opatrunek i z pomocą drugiej ręki, kolan i zębów zaczęłam sprawnie owijać bandażem.
Po wszystkim, położyłam się na plecach. Wymacałam telefon w kieszeni szlafroka i wyciągnęłam go. Czekało na nim kilka wiadomości, w tym od Cześka. Uwagę jednak przykuły mnie inne, te, których zdecydowanie nie chciałam otrzymać.
„Hej, Mysza. Musimy jutro porozmawiać. Prawdopodobnie dadzą nam większe zlecenie i masę spotkań z klientami, więc nie wiem, czy będziesz mogła przyjechać”
W moich oczach stanęły łzy. Usta wykrzywiły się w grymasie płaczu. Nie chciałam jednak moczyć poduszki i z trudem przełknęłam łzy. Zamknęłam wiadomości i przeszłam do messengera.
> Sory, już jestem. Wywaliło prąd i nie było neta
> Hej, żyjesz?
> Puk puk
<Tak, żyję c:

Czes?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt